Wakacje w paski

  Wiecie jak szybko działa berlińska policja? Tak szybko, że nawet w myślach nie zdążycie wymówić "Louis Vuitton". W kolejnej sekwencji myślowej zaczynacie się zastanawiać, czy niemiecka policja przypadkiem nie wdrożyła już prewencji rodem z "Raportu mniejszości" Spilberga. Wiedzą, co się stanie, zanim to nastąpi. Niebywałe!

 Ale od początku: Zatrzymaliśmy się wzdłuż uliczki Wielandstrasse. Mąż udał się do hotelu w celu pozyskania karty parkingowej. (My wyciągamy te ślicznie poukładane walizki). Ledwie drzwi pensjonatu zamknęły się za M, za naszym autem zatrzymał się radiowóz na sygnałach.  Ale że już?! My tylko na Olympiastadion byliśmy i nie przejechaliśmy nikogo... Ale, że coś zamierzamy zrobić niezgodnie z przepisami? Żebyście wiedzieli, ile myśli może człowiekowi przemknąć przez umysł w tych zaledwie kilku sekundach, od momentu spostrzeżenia świateł koguta policyjnego, do chwili zorientowania się, że nie w naszą stronę kierują się funkcjonariusze władzy. Układałam już sobie całe zdania, w języku obcym, (co z tego że włoskim, człowiek w szoku, w obcym kraju, może doznać syndromu "wieży Babel"), że my tylko na chwilę, że bagaże, że karta parkingowa... A oni we czterech, w pełnym rynsztunku, biegiem nie do nas...

   Moje myśli gnały, jak cząsteczki rozpędzone w Wielkim Zderzaczu Hadronów, a oni w inną stronę poszli! Pobiegli! W stronę sklepu Louis Vuitton, który to miał siedzibę na rogu ulicy. A żadnej informacji o promocji nie zauważyłąm... Po przeciwnej stronie była Prada, a dalej Dolce&Gabbana i Chanel i inne temu podobne... Bo to była całkiem miła ulica, taka markowa. A samochód policyjny stał tam i stał...

  - O rany, mamo, mało mi paski z koszulki ze strachu nie zeszły - powiedział Młodszy, gdy już było po wszystkim. 

   Ale mina M, który wyłonił się po niejakim czasie z czeluści Hotelu Kima i zobaczył nas i radiowóz na sygnale - bezcenna :)

  A koszulki z których paski nie schodzą, mimo różnych emocji, to bawełna z różnych źródeł od Miekkie.com, przez Teofilów, po sklep stacjonarny Świat Tkanin, gdzie nabyłam lacostę w kolorze azzurro  po 5 zł/m!. Wykroje na koszulki pochodzą z Ottobre  i La Maison Victor. Wykroje na spodenki krótkie, to Burda 2/2016 - Mąż, Ottobre (modyfikacje bojówek) - chłopcy. 

   

 

Urlopowy maraton.

   Doczekałam się urlopu. Właściwie to ledwo dożyłam do tego urlopu. Oczy mi trzaskały, kręgosłup pękał, palce straciły czucie... I urlop! URLOP! Byłam tak zmęczona, że nawet w plan urlopu nie interweniowałam, wyraziłam zgodę na wszystko, jak przy zawieraniu umowy z telemarketerem, byle już jechać... 

  Ale, żeby nie było, że tak nic mnie nie interesowało, to pakowania byłam ciekawa. Otóż, pierwszy raz w mojej historii żonino-matczynej każdy członek klanu miał swoją walizkę. Wszystkie walizki szare, wszystkie mniej więcej ta sama pojemność - moja trochę większa, wiadomo. I bach, bach, pakowanie panów w pół godziny, a ja trzy dni przed wywaliłam pół szafy... I też się spakowałam, ledwo domknęłam walizkę, sukienek nabraaałaaam, że hej! Ale się spakowałam. 

  5:00 wyjazd. Każdy walizkę w łapkę i turturturturtur (uwielbiam ten dźwięk, to dla mnie zapowiedź czegoś nowego, przyjemnego, WAKACJI) po kostce brukowej na parking. Cztery walizki do bagażnika, równiutko, jak w pudełeczku! Żadnych wózków, worów z zabawkami, kibelków, kocyków, torby z lekami, torby z jedzeniem, żadnego upychania i domykania na wcisk. Cztery walizki w bagażniku, to też gwarancja, że po jego otwarciu nie będą sprawdzać twojego refleksu w łapaniu wypadającej znienacka np.: torby z zabawkami na plażę lub pudełek z makaronem...

 No więc doczekałam się, dożyłam, spakowałam i pojechałam... w spodniach. W krótkich oczywiście, bo upały zapowiadano. Krótkie spodnie należą do grupy: trzeba mieć, bo się przydają, ale nie należy przedkładać nad sukienki. Muszę przyznać, że dobrze się trzymają, te gatki. Uszyłam je w roku 2014, a wykrój na nie pochodzi Burdy z roku 2007 i pierwotnie były spodniami długimi. Wykonane są z jeansu z elastanem i mają taki niby manszet (po prostu ucięłam je na wymaganej długości i wywinęłam) i kieszonki i szeroki pas "trzymający władzę" nad zasiedziałymi mięśniami brzusznymi.

 Do spodenek założyłam biały podkoszulek, mając ogromną nadzieję, że go w całej podróży nie ufajdam artystycznie na popiersiu. Wykrój na podkoszulek, czysta klasyka, pochodzi z Burdy 6/2011, model 120 i jest super, i tylko dekolt powiększyłam, bo oryginał "ciaśnił" mnie w tarczycę. Cały uszyłam na coverlocku w tempie zawrotnym.

  Żeby już było całkiem ekstra, założyłam do tego kamizelkę, odnalezioną przy pakowaniu, a uszytą całe lata świetlne temu i o dziwo jeszcze na mnie dobrą. Kamizelka jest z prążkowanego jeansu i ma coś jakby baskinkę i multum guzików. Jej wykrój na pewno pochodzi z Burdy, jednak ani owej Burdy, ani wykroju już nie posiadam.

  I tak oto ubrana w Burdę ruszyłam w Berlin, zaczynając oczywiście od akcentu sportowego czyli zwiedzania stadionu olimpijskiego, przez Mur Berliński, Wyspę Muzeów, Bramę Brandeburską i Bundestag, korzystając po drodze z komunikacji miejskiej. Maraton. 

  

Stylizacja fryzury - Studio AFAN  :)