Epizod 32/52

To naprawdę jest sukienka. Wygląda jak spódnica i bluzka z baskinką, ale tylko wygląda. Na samym początku była wizja. Och, wiadomo, wizja wyidealizowana, miałam w niej ze 30 cm mniej w pasie... Materiały się zgadzały, góra wiskoza czarna w białe kropeczki, dół stretch (przynajmniej tak pisało na metce), kolor murawy na Old Trafford - czyli zielony. Góra: część sukienki z Burdy 8/2016, model 124 , swoją drogą bardzo, bardzo mi się podoba całość modelu 124. Baskinka z półkoła.  Dół: spódnica, z dwoma zaszewkami z tyłu (świetnie ten myk modeluje zbyt dorodny tył), można niemal powiedzieć, że podstawowa, gdybym miała cokolwiek do czynienia z konstrukcją. Jednak jedna taka mądrala powiedziała, że po co się męczyć, skoro są gotowe wykroje...i ja się do tego stosuję. Ale chylę głowę przed konstruktorami wykrojów i jestem im dozgonnie wdzięczna. Moje doświadczenie z dziedziny konstrukcji, tak teoretyczne, jak i praktyczne, obejmuje wykrojenie spódnicy z półkoła, koła i nadkoła..., eeee czyli koła za zakładkami vel kontrafałdami. I to w zupełności mi wystarczy. Mój matematyk i tak nie pokładał we mnie większych nadziei. Zatem, korzystając z gotowych wykrojów, postanowiłam je połączyć. Wizja wizją, ale w trakcie szycia zaczęłam mieć wątpliwości. No niby te baskinki teraz modne, ale ten dobór materiału, to jednak nie za bardzo. mogłam jednak uszyć bluzkę i spódnicę, tylko co ja zrobię z zieloną spódnicą? I jak ja to zszyję razem? Zamek dłuższy niż 30 cm nie był brany pod uwagę, bo był w każdym innym kolorze, tylko nie czarnym, a do pasmanterii iść mi się nie chciało.  Padło więc na zamek wszywany w bok. Tylko: czy tę baskinkę wszyć w szew, czy puścić wolno? Wyszło, że wszyć w szew. Góra sukienki bez rękawów, więc wykonanie odszyć zajęło więcej czasu, niż zrobienie pęknięcia przy dekolcie. Spódnicę, czyli dolną część sukienki, tak sobie dopasowałam, że nie sprawdziłam, czy mogę w niej usiąść! A jeszcze taka sprytna byłam, że każdą przymiarkę robiłam w butach widocznych na zdjęciach. Wszystko po to, by rozwiać wątpliwości i nieco ocieplić wizję, do której traciłam zapał. Mój wewnętrzny głos mówił mi: szyj, wyzwanie, projekt, szyj... No i skończyłam sukienkę nr 32. Nawet jej dół podwinęłam szwem francuskim. Potem jeszcze pomyślałam, że z dwustu zdjęć, może ze dwa wybiorę... Jednak, jak widać, zbyt intensywne myślenie czasem szkodzi...