Post wakacyjny/-ie

  Mając w pamięci ubiegłoroczne przygotowania do rodzinnego wyjazdu na urlop, w tym roku postanowiłam zacząć wcześniej. Wcześniej zrobiłam plan. Zrobiłam dwie listy: pierwsza- co zabrać, druga- czego brakuje. Wyszło na to, że brakuje dużo i to wszystkim, ale nie wszystkim tego samego ( na sukienki tylko ja zgłosiłam zapotrzebowanie ). Wcześniej zaczęłam szyć. Wcześniej zaczęłam pakowanie i poganianie odpowiednich jednostek, by przysłużyły się dobru ogólnemu. Efekt: uszyłam więcej, ale pakowanie nie obyło się bez chaosu i rozpraw na temat: dlaczego nie bierzemy pudła z klockami. Wieczorem przygotowałam kosz piknikowy z kurczakiem grillowanym  i sałatką ziemniaczaną, by po-Tomkom zapewnić zdrowy posiłek na trasie (w imię walki z wszechobecnymi fastfoodami ). Spałam ze 3 godziny.

  Droga na plażę była długa i kręta. Co 10 kilometrów padało pytanie: daleko jeszcze? ( a kilometrów było 850 !)

 Warto było!

 Teraz śpiewam peany na cześć wyspy Wolin, jej czystych i niezatłoczonych plaż, wspaniałych tras spacerowych i rowerowych i pięknej pogody.

    Na pierwsze spotkanie z plażą wybrałam kwiecistą sukienkę z cienkiej dzianiny. Szwów niewiele, dekolt wykończony lamówką, rękawy odszyte paskami tejże dziany.

Idealna na upały.

Ciąg dalszy chwalenia się uszytkami przed-urlpowymi nastąpi....