Sukienki na ciepło Cz.4 The best of

  A oto moja czwarta sukienka : połączenie wełenki z dzianiną typu ściągacz.

Jest na pierwszym miejscu w rankingu : Co?! Ja tego nie uszyję ?!

 No i uszyłam.

Skorzystałam z wykroju z Burdy 3/2009 model 107.

Oczywiście kratka, ale oryginał, który tak mnie sprowokował, też był w kratkę. Oryginał prowokował mnie nie tylko wyglądem ale i ceną. No i postanowiłam sprawdzić ileż to mnie wyniesie koszt materiału i dodatków, robocizny sobie nie liczę.

 Materiał : niebieska kratka wełniana 1,20   34 zł

 Czarna podszewka :  1 m                               6 zł

 Czarny zamek kryty 35 cm                           2,50

 Dzianina typu ściągacz 60 cm                      10,00

 Nici czarne                                                      2,50

Wyszło na to, że za cenę oryginału miałabym 9 takich sukienek. Mam jedną, bez drogiej metki, bo, wiadomo, metka najdroższa...

  Pozszywałam elementy, lekko dopasowałam w talii, bo przecież zamierzałam ją nosić na golf, więc nie chciałam, aby była obcisła. Kieszonki, podkreślone patkami, tym razem są. Zamek wszyłam w bok. Do dekoltu zamiast odszycia przyszyłam czarny ściągacz, który trochę udaje szalony golf. Szalony golf z kokardką.

 Chcąc przyszyć ściągacz do dołu, musiałam skrócić sukienkę. Ucięłam raz - krzywo, równam - dalej krzywo. Okazało się, że jakbym tak dalej równała, kierując się wzorem kratki to miałabym bluzkę, nie sukienkę. W końcu wzięłam centymetr, odmierzyłam, odcięłam i doszyłam ściągacz.

Potem jeszcze spuchłam z dumy i od pochwał...

Sukienki na ciepło Cz.3 - Prosta sukienka

  Miało być prosto i szybko.

  Była znowu tkanina w kratkę, przy której program do zdjęć dostał oczopląsów i pikselowicy, a ja, chcąc by wszystko się zeszło, odstawiłam niemal łowickie wycinanki.

Model 106  Burda 1/2007, okazał się podstępny: niby taki prosty, niby...a okazał się karkołomny.        Przymiarka pierwsza: łódka dekoltu miała za wysokie burty. Podkroje pach były jakieś takie wąziutkie. Wszystko pogłębiłam, podcięłam i zajęłam się resztą...Musiałam ponownie wykroić odszycia dekoltu i pach, bo po moich  modyfikacjach oryginału nijak się miały do proponowanego odszycia.

 Druga przymiarka : uszyłam sobie wór w kratkę, za szeroko. Materiał się naciągną? Bo w moje nagłe pomniejszenie na obwodach, szczególnie nagłe, raczej trudno uwierzyć ;)

  Na szczęście sukienka posiadała cięcia z tyłu i z przodu, a więc pozwężałam i to dużo.

  Sukienka nie posiada podszewki, bo jakość materiału nie wskazywała na konieczność jej zastosowania. Jednak po czasie, okazało się, że można było ją wszyć.... trudno...

  Zaliczyłam ją do sukienek "na ciepło" chyba z tego powodu, że szyłam ją jesienią.

 Świetnie wygląda do golfa.

Świetnie się w niej chodzi i w sierpniu... Taka sukienka na ciepło.

Przydasie - rzecz o resztkach

     O nagromadziło się , nagromadziło... Cała wielka masa resztek...wielkie mnóstwo... ale nie napiszę , że sterta, bo poskładane są moje resztki w kosteczki, a że zajmują dwie półki...cóż, przecież nie poskładam sztruksów i polarów z szyfonem, bawełną i dzianiną... Bo zawsze coś się przyda...

    Wczoraj pojawiły się kolejne i tak jakoś, zrządzeniem losu lub innego fatum, znalazły się obok wykroju sukienki, którego jeszcze nie schowałam. Wykrój plus resztki...takie te resztki fajne, a z wykroju na sukienkę może być bluzka. Wystarczy skrócić formę. Na rękawy mało resztek? Żaden problem, rękawy będą miały ściągacz. I jeszcze zostaje taki fajny pasek tkaniny, więc może zamiast odszycia plisa, przedłużona plisa, aby powstało wiązanie... wiązanie na plecach, o!

    Wczorajsze resztki to pokłosie jednej bluzy z kimonowym rękawem i jednej sukienki .

    Z tego będzie sukienka, na razie leżakuje skrojona..

    Z tego powstała bluza. Dzianina na polarze, z defektem, jak widać, kupiona za bezcen. Ze względu na defekt resztki były większe.

    Z tego powstała bluza. Dzianina na polarze, z defektem, jak widać, kupiona za bezcen. Ze względu na defekt resztki były większe.

 Z tego będzie sukienka, na razie leżakuje skrojona..

 Z tego będzie sukienka, na razie leżakuje skrojona..

   A oto co powstało z resztek: bluzka na bazie sukienki.  Od tej bluzki postanowiłam polubić wykroje wieloelementowe. Dają wiele możliwości, jeżeli się ma wiele resztek.

Sukienki na ciepło Cz.2 - Chłopka - czyli sukienkowy gender

   Sukienka typu "chłopka". A nie mogła być "babka"? Stanęło na tym, że babka w chłopce.

 Tę sukienkę uszyłam, bo zazdrość nie pozwalała mi spokojnie funkcjonować ;)

 Otóż Moja Mama uszyła sobie taką chłopkę, a jaka matka taka córka...no nie mogłam być gorsza.

 Chłopka ma fajny karczek i jeszcze dodające uroku patki imitujące zapięcie.

Wybrałam materiał, wykrój wzięłam od Mamy, bo skoro już miała.... Burda 2/2008, model 112.

Materiał z półki "garsonki, płaszcze". W kratkę. Trochę mnie ta chęć dorównania Pierwszej Nauczycielce Sztuki Krawieckiej zaślepiła i sobie trochę źle rozłożyłam formę na materiale. No, może na rozłożenie mogłam mieć jeszcze wpływ, gdybym się w porę zorientowała...Ale jak już wycięłam elementy wykroju i jak zaczęłam zszywać, to gdzie się kratka zeszła, to się zeszła, a gdzie nie, to nie...

 Kieszonek nie zrobiłam, a jedynie atrapę w postaci patek przymocowanych guzikami, by nie odstawały.

 Muszę się pochwalić, że sukienka jest na podszewce i tym razem owa podszewka nie sprawiła żadnych problemów. Podkroje dekoltu i pach podkleiłam taśmą formującą flizeliową. Doszyłam podszewkę, zaprasowałam i przestębnowałam.

  I oto od kilku lat stanowi jeden z filarów mojej jesienno/zimowej garderoby.

Sukienki na ciepło Cz.1 - Duma i chluba

  Pomyślałam sobie, że taka pogoda jak za oknem, albo i gorzej, nie może być przeciwwskazaniem do noszenia sukienek.

 Oto cztery modele, w czterech osobnych postach, oczywiście moje ulubione, które można nosić na golf lub bluzkę, uszyte z grubszych tkanin : dzianin, wełen, na podszewce lub nie.

 Sukienka na ciepło numer 1 to moja duma i chluba.

 To pierwsza sukienka, z dzianiny trochę swetrowej, a której to moja stara Łuczniczka dała radę. Skorzystałam z modelu 101, Burda 8/2007.

  Oczywiście, nie pisze tam, by korzystać z dzianin.

  Oczywiście ktoś powiedział : rozejdzie się na dekolcie.

  Oczywiście najwięcej zabawy było z podszewką, no bo jak taką sukienkę dzianinową nosić bez podszewki? Jako że dekolt został ustabilizowany przez przeszycie i podklejenie i się nie rozlazł, to już podszewka do niego przyszyta zrobiła swoje: zaczęła wyłazić.

 A o odszyciu to już paniusia nie pamiętała?

 Ano, jakoś mi się nie złożyło... pewnie ułatwiłoby sprawę...

 Jednak okazało się że, podszewka wyłażąca ( błyszcząca atłasowa grubsza ) stała się ozdobą sukienki, taki delikatny błysk przy dekolcie i wszyscy myśleli, że tak ma być.

 Potem poszłam po rozum do głowy i poradziłam się mądrzejszych.

 Po pierwsze : nie pomyślałam, że mogę kupić podszewkę elastyczną, po drugie: nie nacięłam linii dekoltu, obawiając się właśnie rozejścia, po trzecie : no nie zrobiłam odszycia... Podszewkę odprułam od całości i zastosowałam nową, tym razem elastyczną. Dekolt jeszcze raz ustabilizowałam flizeliną. Podszewkę doszyłam, co trzeba nacięłam i przeszyłam i już.

 Dzięki temu wiem, że nienawidzę poprawek, to całe prucie...brrrbłeeełee...

 Dzięki temu wiem, że podszewka do dzianin musi być elatyczna...

 Dzięki temu uszyłam sobie uniwersalną halkę do wszystkich innych sukienek z dzianin.... trzeba sobie życie ułatwiać...

 Dół sukienki doszyty do podszewki układa się w fajną bombkę. W dole podszewki zrobiłam tunelik na okrągła gumkę, aby efekt bombki był bardziej widoczny.

Ratunku, spodnie gryzą !

    Krawcowa ma coś wspólnego z chirurgiem : kroi, wycina, docina, koryguje ( byle nie po kimś, tego  nikt nie lubi), zszywa i jak ładnie szew wyjdzie, to nic nie widać.

  Na fali sobotniej fazy na szycie, bezkrwawo skroiłam dwie pary spodni, o ile legginsy do spodniowatych się zaliczają. Z tych dwóch par, jedną zeszyłam, i nie były to legginsy, chociaż zdecydowanie mniej z nimi roboty.

  Na spodnie wybrałam granatowy materiał z żakardowym wzorem. Wzór matowy, pod nim lekki połysk. Burda proponuje zamek wszyć w bok, co też uczyniłam. Miałam obawy, że kieszenie będą odstawać, bo jeszcze ten zamek z boku... Wloty kieszeni podkleiłam flizeliną, doszyłam worki kieszeniowe i nie odstają bardziej niż krzywizny anatomiczne na to pozwalają. W końcu na manekina, to żadna sztuka uszyć, ale uszyć na żywą materię, co wykonuje wielorakie pozy, to jest coś. No więc kieszenie nie odstają za bardzo.

 Doszło do pierwszej przymiarki. Wciągam spodnie i jak mnie nagle zakłuje w mięsień smukły uda ( ha! nie do uwierzenia, że taki mam! ). Pierwsza myśl: nie wyjęłam szpilki. Jednak zanim wybrzmiała ta myśl, w moim opętanym szyciem umyśle, a już odczułam kolejne ukłucie, tym razem w mięsień obszerny boczny. Kolejne ukłucie odczułam nie powiem gdzie, ale aż podskoczyłam i migiem spodnie zdjęłam...A niech to ! Spodnie gryzą ! Szwy spodni znaczy się ! Kłują!

 Ożeszsz, pomyślałam, wy spodnie granatowe we wzór żakardowy! Nie ma tak!

 Zajęłam się szwami : obrębiłam je gęstym zygzakiem. Nie powiem, żeby pomogło na 100%, czasem jeszcze jakieś podstępne włókienko zakłuje...

 Pasek wszyłam, dziurkę na guzik zrobiłam, a dół nogawek podkleiłam taśmą. A niech znają moje dobre serce - oszczędziłam im wielu ukłuć igłą maszynową, niech mają to na uwadze.