Epizod 24/52

Mam napad! Szyciowy, to wiadomo, ale spokojnie, spokojnie. "Mam napad", w języku naszych południowych sąsiadów, oznacza: mam pomysł! (ach ten język!, swoją drogą polecam zajrzeć na FB na stronę "Dobre rady a napady", już sama nazwa poprawia nastrój).

Mam pomysł, który ułatwi życie nam, kobietom. Przypuszczam, że poranek w 90% domów wygląda tak samo:  10 min przed wyjściem, jak dzieci już oporządzone, tzn.: obudzone, nakarmione, ubrane, spakowane, jeden rzut oka na własne odbicie w lustrze i jakiś szczegół burzy cały ład, jakiś szew, długość, wąskość, kolor -  przecież nie mogę tak wyjść! Sprint do szafy, a tam jak na złość, nic do siebie nie pasuje!  Jest spódnica, nie ma bluzki, jest bluzka nie ma spodni. Kończy się na sukience, bo załatwia sprawę i góry i dołu. Teraz tylko biżu, rozdzielenie walczących pod drzwiami potomków, zmiana butów, otarcie łez poszkodowanych i widmo, szlaban na kompa, przepakowanie torebki i już... Wszystko to następuje po porannej medytacji przed szafą i powtarzaniu, jak mantry: nie mam się w co ubrać, niemamsięwcoubrać.... Otóż należy stworzyć szafę z aplikacją. Aplikacja korzystałaby z sieci WiFi. Każdego ranka aktualizowałaby prognozę pogody. Na jej podstawie przedstawiałaby propozycję odpowiednich zestawów do ubrania. Oczywiście wcześniej należałoby zrobić zdjęcia WSZYSTKIM naszym ubraniom (wtedy może się okazać, że wcale takich braków odzieżowych nie mamy, ale wiadomo...i tak nie mamy się w co...) i wprowadzić je do aplikacji z odpowiednim opisem, np.: sukienka letnia, do pracy, temp. od +18 do +26. Czy to nie ułatwiłoby naszej porannej egzystencji? Ale idźmy krok dalej, a co: aplikacja nie tylko proponuje, ale i zarządza wysuwaniem owych zestawów z szafy - WYPRASOWANYCH!!! Wiem, wiem, to wymagałoby posiadania naprawdę dużej szafy i to zmechanizowanej, albo osobnej garderoby... no ale cóż, czy nie jesteśmy tego warte? Te Szczęściary, które takową posiadają, niech zastanowią się nad aplikacją.

Tymczasem, zanim aplikacja stanie się powszechną, postanowiłam zapewnić sobie wkład do owej super-szafy i uszyłam sukienkę w paski. Paski w poprzek! W pionie wyglądały pospolicie. W pionie, jako dodatek, prezentują się nieźle. Sukienka z czerwcowej Burdy, model 101 C. Proszę, proszę, nawet materiał wybrałam zbliżony do oryginału, też w paski. I chciałam napisać, że nic nie zmieniłam, jak to mam w zwyczaju, ale jednak zmieniłam. Dołem dodałam plisę, bo nieco kusa mi się wydała, a mierzyłam formę przed krojeniem i długość wydała mi się odpowiednia. Na tyle zrobiłam zaszewki, ładniej się układa. Będzie jeszcze lepiej wyglądała, jak się trochę opalę, co zamierzam intensywnie wprowadzać w życie od przyszłej niedzieli, a więc arrivederci :)