Kieszonki

   Pakując się na urlop, spakowałam sporo. W myśl przysłowia : lepiej dźwigać, niż ścigać. Od czasu do czasu nachodziła mnie myśl, co będzie, gdy...samochód odmówi posłuszeństwa na trasie i trzeba będzie to wszystko nieść???!!!

  Takie czarnowidztwo mam we krwi. Dotyczy ono też pogody. Ta, jak wiadomo, nad Bałtykiem bywa różna. Przerobiłam tam zakres odzieży od późnej jesieni do bikini i to oczywiście w lipcu i na jednym turnusie. Do tego pory, gdy nic nie schło i gdy brakło koszulek i spodenek. I takie prognozy meteo, gdy na mapie 30 stopni na plusie, a z plaży ludzie uciekali, chlastani lodowatym wiatrem po nieosłoniętych częściach ciała i nawet parawan nie pomagał.

   ...więc spakowałam szeroki wachlarz odzieży, zakładając, że jednak dojedziemy...pomyliłam się tylko w kwestii kurtek...nie były potrzebne tym razem...

   Bardzo za to przydały się spodnie krótkie.

  Taki model w tym roku sobie sprawiłam. Podwyższony stan wykończony pomarańczową dzianiną. Zamek - jaki miałam taki wszyłam, byle nie za bardzo rzucał się w oczy ( pora na zakupy pasmanteryjne była późna, a chęć posiadania krótkich spodni zbyt wielka ). Worek kieszeni przyszyłam bezpośrednio do części przedniej. Wlot do kieszeni wykończyłam lamówką z w/w pomarańczowej dzianiny.

Tylne kieszenie mają taki trick: pomarańczowa wypustka sprawia wrażenie, że są małe i płytkie. Po zbliżeniu widać, że są to całkiem normalnej wielkości kieszonki. Do takiego wykonania kieszonek, zmusiłam sama siebie, wykrawając za krótkie paski tkaniny na wypustki.

 ( donoszę, że nic się nie odkleja )

  I z bluzeczką, z dzianiny z Teofilowa, w granatowo białe paski i z białym żagielkiem w tle (żagielek baardzo w tle ).Wykrój na bluzkę pochodzi z Papavero.